piątek, 29 września 2017

Bushcraftowo #18 - Junakiem w Tatry


Dzisiaj będzie o tym, jak niedawno wybrałem się czterokonną bestią w Tatry na Słowację.
Zapraszam!



Dzień przed wyjazdem stwierdziłem, że chętnie bym gdzieś pojechał.
Zupełnie spontaniczna decyzja - pojadę w Tatry. Znalazłem ładną pętlę tatrzańską, prowadzącą przez ładne przełęcze i przejeżdżającą przez Słowację, więc plan był już gotowy.
Na następny dzień po prostu spakowałem do plecaka rację żywnościową, wodę, pieniądze i w drogę!


Wyruszam jak zwykle z okolic Krakowa, więc do Nowego Targu - moje miejsce docelowe, gdzie zaczyna się planowana trasa widokowa, mam dokładnie 100 km drogą, po której jakoś będę musiał przecierpieć bycie wyprzedzanym przez ciężarówki... :)


Przebieg przed startem: 5178 km


Pierwszy postój.
Dojechałem do Nowego Targu, gdzie grzechem byłoby nie odwiedzić rynku!
Dwie godziny zajęło mi to toczenie się po asfalcie, ale jak na 100 km, to te dwie godziny, to nie taki zły wynik patrząc na osiągi Junaka :)
Muszę dać odpocząć silnikowi, więc 15 minut przerwy, zresztą moja pupa też prosi o zejście z siodła.


Kolejny postój zrobiłem na szczycie Litwinki, przy krzyżu Milenijnym.


Tutaj też widok ze szczytu Litwinki, po lekkim offroadzie dostałem się trochę dalej dla lepszych ujęć.
Piękne Tatry widać z oddali.


Następny przystanek zrobiłem na Przełęczy nad Łapszanką, to jest zdjęcie z tego samego miejsca, co główne zdjęcie tego posta.
W tym miejscu byłem najbliżej Tatr z całej mojej wyprawy.


Przełęcz nad Łapszanką.


To, że Junak mocą nie straszy, nie znaczy, że jeździ się na nim bez frajdy. Jego prędkość idealnie pasowała do górskich dróżek i serpentyn i mogłem nacieszyć się świetnymi widokami.


Jestem już na Słowacji w miejscowości Wielka Frankowa, gdzie dostałem się drogą leśną dla pojazdów do 1 tony, więc miała bardzo przyjemny klimat.


Przełęcz Hanuszowska.
Pusto na drogach, całe góry dla mnie :)


Przejście graniczne Polsko-Słowackie w Niedzicy.


Potok górski w Ochotnicy Górnej.
Tutaj, nad wodą, zatrzymałem się na jakieś 40 minut, zjadłem obiad i słuchałem szumu rzeki.
Dodatkowo powiadomiłem mamę i moją dziewczynę, że żyję i wszystko jest super :)


Później jeszcze zahaczyłem o stację benzynową w Nowym Targu i z pełnym bakiem ruszyłem w stronę Krakowa.

Przebieg na mecie: 5518 km


Tutaj są statystki z mojej wyprawy.
Myślę, że 331 km w jeden dzień, z czego 200 km trasą i 131 km po górach, to dobry wynik jak na czterokonnego wyjadacza szos :)

Podróże motocyklowe, to coś świetnego, a najlepsze jest to, że łączą moje pasje do lasu
i motocykli!

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz