piątek, 6 kwietnia 2018

Brytyjska Racja Żywnościowa - Recenzja


Czas na kolejną 24-godzinną rację żywnościową, tym razem biorę się za brytyjską.
Zapraszam!



Na samej górze opakowania znajdują się informacje o tym, by na przykład nie palić amunicji, ani nie robić innych absurdalnych rzeczy. 


Dodatkowo prawie z każdej strony kartonu jest nadruk głoszący, że jest to własność Ministerstwa Obrony Wielkiej Brytanii, a także, że handel taką racją jest zabroniony. Oczywiście możemy kupić taką rację legalnie, ale najpierw muszą odbyć się jakieś procedury, nie zagłębiałem się w ten temat.


Najbardziej interesuje mnie strona ze spisem tego, co taka racja zawiera, bez nazw potraw, ale ile głównych dań, ile śniadań itd. To opakowanie zawiera 4000 kcal, czyli sporo jak na jeden dzień, ale przy ciężkiej pracy żołnierza jest to idealna ilość. Jeśli chodzi jeszcze o samo opakowanie, to jest ono dość nieszczelne, nie wiem czy dostałem jakiś upośledzony egzemplarz, ale do środka bez problemu dostałaby się woda. Jest to oczywiście racja stacjonarna, czyli do spożycia w bazie, a nie na polu walki, jednak powinna być lepiej zabezpieczona.


Po otwarciu mamy dość chaotycznie porozrzucane produkty, które na pierwszy rzut oka odbiegają od tych w Francuskiej Racji Żywnościowej RCIR <---- "klik", ponieważ tam wszystko jest idealnie dopasowane do kartonu, w większości w metalowych puszkach. Tutaj wszystko bazuje raczej na prostym wsadzeniu do środka składników w metalowej folii. Od razu zaznaczę, że prezentuję menu nr 9, czyli tylko jedno z dwudziestu.


Zacznijmy od śniadania.
Kiełbaski wieprzowe z fasolką w pomidorowym sosie. Opakowanie można podgrzewać na przykład w podgrzewaczu chemicznym, lecz niestety nie ma takiego w zestawie, tak samo jak nie ma żadnej kucheneczki, na której moglibyśmy podgrzać nasz posiłek.


Kiełbaski okazały się być parówkami, lecz całość była bardzo smaczna, dość słodka i kleista. Mnie i Oliwii najbardziej smakowało właśnie to danie z tych większych.


Teraz przechodzimy już do sekcji obiadowej, a dokładnie do dwóch dań głównych.
Pierwszym z nich są kulki z kurczaka z makaronem i sosem pomidorowym z ziołami i czosnkiem.


Kulki z kurczaka, to takie kurczakowe klopsy, zmielone razem z ziołami. Nie jest to jakieś przebojowe danie, ale jest smaczne, chociaż nie tego spodziewałem się po tej racji żywnościowej.
Sos bardziej przypomina doprawiony koncentrat pomidorowy.


Drugim daniem głównym jest warzywna korma z kokosowym sosem (nie do końca wiem jak się to danie odmienia).


Po przełożeniu zawartości na talerz, czuć bardzo intensywnie zapach kokosa. Jest tutaj dużo ziemniaków, a wszystko smakuje właśnie jak kokos. Ogólnie w spisie menu trudno jest znaleźć takie, które nie zawiera jako dania głównego, potrawy z Indii. Większość racji składa się wyłącznie z takiego jedzenia, więc od razu zawęża to grono odbiorców.


Teraz przejdźmy do deseru.
Tak, od razu deser, ponieważ wielkim według mnie minusem tej racji jest to, że poza głównymi daniami, wszystkie dodatki są słodkie, nie ma tutaj nawet sucharów. Według mnie i Oliwii, była to bardzo duża wada tego zestawu.


Po odpakowaniu, pierwsze co czuć, to cynamon i to bardzo dużo cynamonu. Jest to taka słodka bułka z jabłkami i cynamonem, bardzo smaczna i nie mam do niej zastrzeżeń. Jest to taki 7days Borseto, ale w lepszej wersji, polecam :)


Następnie zajmę się musem owocowym. Jest tutaj ciekawy "system" określania smaku zawartości poprzez konkretny kolor korka. Z tyłu jest wszystko opisane. Ten był smaczny, ale dość słodki.


Sezamki były bardzo duże, dość miękkie (ale nie rozmiękłe) i mocno sklejone ze sobą.


Kolejnym i ostatnim posiłkiem do przegryzienia są ciasteczka owsiane.


Nie są bardzo słodkie, ale za to potwornie suche, więc raczej do łączenia z dodatkami.


Co ciekawe, w racji brytyjskiej znajdziemy amerykańskie masło orzechowe, prosto z Ohio.


Samo w sobie, jest bardzo dobre, najlepsze jakie jadłem i wcale nie jest słodkie, to jest jego plus. W całej takiej saszetce prawie 50 g jest tylko niecała łyżeczka cukru.


Do ciasteczek owsianych dobrze pasuje także czekoladowo-orzechowy krem, który przypomina nutellę.


Jest to trochę słodsze i mniej intensywne w zapachu niż Nutella.


Kolejne opakowanie z napisem "Just Fruit" sugeruje, że w środku będziemy spodziewać się owoców. 


Tak naprawdę są tam prawie same rodzynki w dwóch rodzajach, ale można doszukać się także żurawiny, oczywiście suszonej.


Jeszcze jedno opakowanie z serii Just, tym razem orzechy i migdały.


Znajdziemy tutaj całkiem sporo orzechów nerkowca, więc nie jest tak źle jak w "owocach" - rodzynkach.


Zaczynamy już sekcję napojów.
Na pierwszy ogień grapefruitowy.


Różowy kolor i dość gorzki, cierpki smak grapefruita. Co najważniejsze, te napoje nie są wcale słodkie, więc nie jest tak, że nie da się tego ruszyć, spokojnie cała szklanka może zejść w całości duszkiem.


Teraz smak Tutti Fruity.


Tutaj mamy do czynienia ze smakiem landrynkowym, takim jak napoje energetyczne, ale nie zalewa nas fala cukru i gazu. Dla mnie jest to bardzo smaczny napój.


Kakao, to coś, co bardzo lubię, w każdej racji żywnościowej, a w tym przypadku było raczej średnie
i wodniste.
Trzeba jednak pamiętać, że razem z Oliwią, każdy produkt przygotowywaliśmy zgodnie z instrukcjami na opakowaniu, więc kakao zalane zostało wodą. Myślę, że zalanie go mlekiem usunie wszelkie wady smaku.


Teraz napój izotoniczny, który był dość słodki i sztucznie malinowy, ale dało się go wypić.


Ostatnim słodkim napojem jest Energy Drink o smaku cytrynowym, który znów, nie jest zbyt słodki, a raczej cierpki i gorzkawy. O dziwo w składzie nie znalazłem kofeiny, ani środków pobudzających, więc nie wiem czy jest to faktycznie napój energetyczny, ja nie zauważyłem u siebie jakiś większych efektów.


W zestawie są dwie kawy rozpuszczalne, Douwe Egberts i Nescafe. Nie znam się na kawach, ale nescafe jest trochę łagodniejsze i mniej gorzkie w smaku.


W racji mamy cztery opakowania śmietanki w proszku, którą można dodać do kawy, a także herbaty (w końcu to angielski zestaw), lub kakao, co myślę, że naprawi wiele niedociągnięć w jego smaku.


Po dodaniu dwóch saszetek śmietanki do każdej kawy, otrzymaliśmy całkiem smaczny kawowy napój, szczególnie dodając tam jeszcze cukier, który jest także dołączony do racji.


Coś, co bardzo mnie rozśmieszyło, ale tak pozytywnie, zadowoliło, to malutka 3 mililitrowa buteleczka ostrego sosu tabasco. Przypadło mi do gustu i szkoda, że w innych racjach nie znajdziemy takiego dodatku.


To tak naprawdę wszystko, co znajdziemy w brytyjskiej racji żywnościowej. Jest tam jeszcze jeden duży worek strunowy, łyżkowidelec, chusteczki nawilżone do rąk i ankieta na temat dań zawartych w środku zestawu, które podobno wpływają na to jak zmienia się racja na przestrzeni lat, według mnie jest to bardzo ciekawa inicjatywa.

Cena

Brytyjska racja żywnościowa, to koszt około 60 zł, więc jest droższa od francuskiej, ale czy lepsza?


Podsumowanie

Uważam, że nie. Brytyjska racja żywnościowa nie jest doskonała, a tego moglibyśmy się spodziewać po tak wysokiej cenie. Jej plusem, który wpływa na estetykę i odbiór ogólny jest ładny wygląd każdego opakowania z firmy Beyond The Beaten Track (tłum. poza utartym szlakiem), lecz nie rekompensuje to marnego podziału na rzeczy słodkie i słone, braku przekąsek, a także ubogiego menu, zawierającego głównie dania z Indii. 

Czy warto kupić? Oczywiście, zawsze opłaca się próbować nowych rzeczy i wyrabiać sobie swoją własną opinię.







































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz