Arktyczne warunki i ponad dwa metry śniegu, to tylko niektóre z wyzwań, z którymi przyszło nam się zmierzyć w Górach izerskich.
Zapraszam!
Pod koniec stycznia, razem z Oliwią i Kubą wybraliśmy się kilkaset kilometrów poza Kraków. Chcieliśmy odwiedzić słynne w gronie bushcraftowym Izery, czyli góry na południowym zachodzie Polski, zwane także polską Syberią.
Miejsce to jest szczególnie znane ze swoich ekstremalnie niskich temperatur, dzikości przyrody oraz niezwykle gwieździstego i nieskażonego światłem nieba.
Gorąco zapraszam na krótki zwiastun wyprawy:
Pełna wersja filmu jest dostępna na serwisie YouTube <--- "klik".
Nasza przygoda zaczęła się tak naprawdę już na dworcu w Krakowie, lecz pomińmy tą wątpliwą przyjemność nocnego podróżowania autobusami i pociągami.
Na szlak wyruszyliśmy ze Świeradowa-Zdroju, gdzie od razu poczuliśmy klimat tego cudownego miejsca.
O godzinie jedenastej, w cieniu było -9 stopni C, natomiast słońce pięknie grzało i nie było nam zimno.
Po drodze mijaliśmy wielu turystów, którzy wjechali na Stóg Izerski kolejką.
Ostatnie podejście do naszego przystanku było dość męczące, szczególnie przez ciężkie plecaki, ponieważ pierwotnie planowaliśmy zostać w Izerach na dłużej, aczkolwiek plan nie wypalił w pełni.
Po dość długim marszu dotarliśmy na szczyt Stogu Izerskiego, gdzie rozkładamy kuchenkę gazową
i gotujemy gorącą herbatę, którą każdy z nas bardzo potrzebował.
i gotujemy gorącą herbatę, którą każdy z nas bardzo potrzebował.
Nie zdążyliśmy jeszcze wejść w głąb "serca" Izerów, a już widać jak dużo śniegu znajdowało się na obrzeżach. Z informacji GOPR wynikało, że pokrywa śnieżna miała 2 metry wysokości.
Po długim postoju ruszyliśmy przed siebie, gdzie z każdym krokiem robiło się coraz chłodniej, a każde kolejne drzewo było coraz bardziej wygięte pod naporem grubej warstwy lodu.
Sporym problemem okazała się woda, która niestety zamarzała w tempie błyskawicznym.
Kierowaliśmy się w stronę Polany Izerskiej, chociaż była to raczej podróż na azymut, bo oczywiście w tych warunkach wszystkie tablice informacyjne znajdowały się głęboko pod śniegiem.
Tutaj zaczął się problem, ponieważ śnieg zrobił się grząski i na niektórych odcinkach wpadaliśmy w niego aż po pas.
Następnym razem trzeba będzie wziąć rakiety śnieżne.
Dochodząc do Polany Izerskiej, stwierdziliśmy że jednak tutaj spędzimy noc, ponieważ słońce zachodziło coraz szybciej, a w takich warunkach lepiej przygotować obozowisko.
To nie jest lato i 5 minut na rozwieszenie hamaka nie wystarczy, dla zapewnienia komfortu, a w tym klimacie, bezpieczeństwa.
Udało się!
Dotarliśmy szczęśliwie na Polanę Izerską, która była tak piękna, że pomimo konieczności powrotu po pierwszej nocy nie uznaliśmy tej całej podróży za straconą. Wbrew temu co może się wydawać, ta krótka 2-dniowa wyprawa zapewniła nam wiele emocji i niezapomnianych wrażeń, szczególnie swoim klimatem i bardzo niskimi temperaturami, które utrudniały używanie wszelkich sprzętów,
w tym kuchenki.
w tym kuchenki.
Noc spędziliśmy w wiacie ze względu na brak czasu na przygotowanie schronienia w leśnej, a raczej arktycznej głuszy. Niestety nie udało mi się spełnić marzenia, którym było spanie w jamie śnieżnej, ale w przyszłą zimę na pewno uda się powtórzyć i przedłużyć taki wyjazd o kilka dni.
Temperatura w nocy spadła do -23 stopni C, ale przygotowanie i doświadczenie pomogło nam wyspać się dość komfortowo.
Następnym razem chcemy zwiedzić całe Izery i poznać dokładnie piękno i dzikość tego miejsca.
Zimowe Izery, to przede wszystkim sprawdzian dla samego siebie, ale także świetna zabawa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz