Pewnej majowej nocy wybrałem się z Oliwią na nocny marsz. Naszym celem było 40 kilometrów bez snu.
Zapraszam!
Lekko po godzinie 20 wyruszyliśmy w stronę Ojcowskiego Parku Narodowego.
Pogoda zapowiadała się idealnie, temperatura w nocy wahała się w okolicach 15 stopni C, co bardzo ułatwiło nam wyprawę.
O 21:30 wszystko zaczęło stawać się ciemne. Niestety Kraków zafundował nam pomarańczową łunę, która niszczyła pożądane przez nas ciemności.
Po przyjemnym, szybkim "spacerze" asfaltem, dotarliśmy do Ojcowskiego Parku Narodowego, gdzie zaczęła się główna część naszego planu.
W tym miejscu zatrzymaliśmy się na kilka minut i zjedliśmy troszkę jedzenia z naszych zapasów.
Niestety po tych około 7 kilometrach zrozumieliśmy też, że wcale nie będzie tak łatwo ze względu na to, że o tej porze zazwyczaj wszyscy już śpimy. Taki był plan, przejść 40 kilometrów nocą, jest to całkiem spore wyzwanie.
Kolejne kroki i kolejne znane miejsca, byliśmy już obok bramy krakowskiej.
Kawałek dalej minęliśmy jaskinię krowią, która zazwyczaj jest dla mnie miejscem na postój i posiłek, ale tym razem chcieliśmy iść bardziej treningowo, pod kątem zaprawienia fizycznego, więc robiliśmy mało przystanków i narzuciliśmy sobie wysokie tempo.
Dotarliśmy do Ojcowa i kierujemy się przez most do Doliny Sąspowskiej, jednego z najdzikszych miejsc całego parku.
Kolejnym celem był zamek w Pieskowej Skale.
Dolina Sąspowska jest znana z bardzo dużej ilości bobrów, które mają tam pełno żeremi.
Dolina jest też często zalana i bardzo podmokła, praktycznie nie do przejścia (chociaż kiedyś przechodziłem ją z wodą aż po uda, a ten mostek był cały zalany :) ).
Mniej więcej w takiej atmosferze przebiegała cała nasza wyprawa, naprawdę warto podróżować nocą. Jest ciężej ze względu na zmęczenie nocą, ale klimat jest niepowtarzalny, tylko z widokami trochę słabiej...
Zostało jeszcze 7 kilometrów do Pieskowej Skały, za nami już 13 kilometrów przedeptanego szlaku.
Doszliśmy już do Sąspowa, czyli opuściliśmy dolinę i Park Narodowy.
Trasa od Sąspowa była dość monotonna, szło się dobre 5 kilometrów asfaltem w całkowitych ciemnościach przez wieś, więc niestety nie był to najciekawszy kawałek trasy, a twarda nawierzchnia zaczynała dawać się we znaki naszym stopom.
Tutaj widać to o czym pisałem wcześniej, zanieczyszczenie światłem nad Krakowem psuje efekt.
Ponownie zbliżamy się do OPN, teraz idziemy przez mało uczęszczany szlak prowadzący pomiędzy polami, gdzie bardzo czuć dzikość tego miejsca. Najbardziej kochamy takie właśnie takie lokacje.
Wchodzimy ponownie w las, czeka nas tylko strome zejście zboczem doliny Prądnika i będziemy przy zamku.
Wybiła godzina 01:00, jest środek nocy, a my jesteśmy dopiero w połowie drogi, pod maczugą Herkulesa.
Czeka nas teraz kolejne 20 kilometrów.
Siedzieliśmy sobie na ławeczce odpoczywając jak gdyby nigdy nic, po 1 w nocy przy opustoszałym zamku.
Kolejne jedzonko, bo jego nigdy nie jest za dużo :)
Teraz wracamy Szlakiem Orlich Gniazd, tylko że po prostu w odwrotnym kierunku. Po drodze znaleźliśmy taką wielką czeczotę.
Dotarliśmy już na Górę Słoneczną, jednak nie mam jak pokazać czegokolwiek, bo był środek nocy.
Schodząc z góry Słonecznej natrafiliśmy na dwa borsuki. To jest kolejny zauważalny plus chodzenia nocą, zwierząt jest po prostu pełno, jednak trzeba uważać, bo jeśli ktoś się ich boi, to wtedy może być problem :) Oczy świecące w ciemności co kilka kroków, to standard.
Półtorej godziny później dotarliśmy do zamku w Ojcowie. O godzinie 4 rano wygląda jeszcze piękniej niż kiedykolwiek, ale to jest związane z brakiem ludzi. Nie spotkaliśmy przez całą wyprawę ani jednej żywej duszy, co było najpiękniejsze z tego wszystkiego.
Brama Krakowska, teraz już w pełnym świetle i całej okazałości.
Jeśli chodzi o nasz stan, to wiadomo, było ciężko. Tyle kilometrów z plecakami i w niełatwym terenie zawsze daje się we znaki, to nie jest pielgrzymkowy spacer :)
Nie wpływało to jednak na nasze samopoczucie. Wiedzieliśmy jak będzie i chcieliśmy poćwiczyć przed długodystansowymi szlakami, które zamierzamy przejść w tym roku.
Jest jeszcze noc, bo dopiero koło 4:30, ale jest już całkiem jasno i ukazują się piękne widoki.
I tak kończy się nasza nocna wyprawa. Zostało nam jeszcze kilka kilometrów, ale to już nie ma nic ciekawego do pokazywania. Wracając spotkaliśmy jeszcze sporą gromadkę dzików z warchlakami, które jak zwykle nie zwracały na nas uwagi :)
Uważam, że każdy podróżnik powinien spróbować zrobić sobie taką nocną wędrówkę, ponieważ nawet znana nam trasa w całkowitej ciszy i ciemnościach wydaje się być poznawana na nowo.
Fajny wypad, super trasa, ale nocą jednak traci się radość z podziwiania widoków a Ojcowski Park Narodowy to przede wszystkim krajobrazy.
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńOczywiście, warto przejść się tamtędy podziwiając skały, ale ja mieszkam bardzo blisko i byłem tam wiele razy, ale nigdy nocą :)
Znając teren, pomimo ciemności widziałem wszystko "oczami wyobraźni".