Cały weekend spędzony w lesie wystarczająco udowodnił, że nadchodzi jesień...
Zapraszam!
Kupiłem sobie nowy śpiwór (Fjord Nansen Trondeland), strasznie chciałem go przetestować i udało mi się dorwać wolny weekend!
W drogę!
Pierwsze spostrzeżenie... Śpiwór jest wielkości plecaka!
I to skompresowany!
Ostatni postój w sklepie po jedzenie i koniec tego gramolenia się, jest dość późno jak na nas.
Pierwsi kandydaci do zdjęć.
Dość sporo grzybów widzieliśmy (ja z Kubą), nawet spotkaliśmy zaskoczonych i zdumionych Panów grzybiarzy z Januszowic :)
Nie chcieli uwierzyć, że tutaj śpimy, a jak usłyszeli, że kilka razy dziki widzieliśmy...
Dotarliśmy na miejsce i zaczyna się zabawa.
Strasznie fajny patent podwieszania plecaków na patyku, bardzo przydatny w tych "mokrych" warunkach.
Obóz w trybie "roboczym" rozstawiony, tarp na wszelki wypadek, dolny hamak nisko - do siedzenia, górny - wysoko, żeby nie przeszkadzał.
Chodzenie po drzewach jest super!
Szczególnie jak jest się wysoko.
Czas na jedzenie, niestety nie na ognisku, po spotkaniu Panów grzybiarzy woleliśmy jednak pozostać bardziej skryci.
Nie mógłbym zapomnieć o prezencie od Kuby na moje urodziny.
Dostałem coś idealnie dla mnie, własnoręcznie (przez niego) uszyty "przyprawnik".
Jako, że kocham gotować, takie dzieło bardzo pomaga trzymać rozmaite przyprawy w osobnych pojemniczkach, a wszystko smakuje jeszcze lepiej!
Pod wieczór (tak naprawdę koło 18, ale ciemno się wcześnie robi... Las rządzi się swoimi prawami, więc zwykle, gdy robi się ciemno, przygotowujemy wszystko, żeby tylko wejść w śpiwór i pójść spać, nie ważne czy to 23 w lecie czy 15:30 w zimie, ciemno to ciemno!) przyrządziłem mięso mielone z ryżem, które dodało nam dużo energii. Wszystko robione na kuchence, ponieważ nie chcieliśmy ryzykować tego, że ktoś nas zauważy.
Później postanowiliśmy jednak rozpalić ogień, bo to nadaje cały klimat, szczególnie przy chłodnych wieczornych posiedzeniach przy nim.
Pamiętajcie o odsunięciu ściółki! Las pali się tylko raz.
Jednak wyszło jak wyszło, posłuchałem się mojej intuicji i może dobrze, bo mogło być różnie, zwłaszcza że niespodziewanie sporo osób spotkaliśmy, wcześniej nie było nikogo!
Jakoś wolałem, żeby nikt nie wiedział gdzie śpimy.
Także ciepłe picie i poszliśmy robić zdjęcia do recenzji, którą już szykuję.
Spacer nocą w lesie jest najlepszy!
Przypomniałem sobie, że w szałasie jest lampion, znalazłem też jedną świecę, która już jakieś 9 miesięcy czekała na taki moment i od razu zrobiło się przytulniej (z racji braku ogniska).
Wystarczy opuścić jedną stronę tarpa i jesteśmy gotowi.
Powiem Wam, że taki spacerek z lampionem zamiast latarki, to co innego.
Pełna gotowość, śpiworek petarda, grzeje jak szalony, następnym razem zakładam same majtki i koszulkę, teraz były jeszcze kalesony i przy tych 3 stopniach na polu czasem było troszkę za ciepło.
Karimata nie jest dobrym rozwiązaniem do hamaka, ale zawsze lepiej coś niż nic...
Rano!
Godzina 9.
Wyspałem się jak nigdy, jednak śpiwór, to ważna rzecz.
Kuba z racji swojego zimnego śpiwora, był w 3 parach spodni, podkoszulek i mój polar (Helikon Patriot - grzeje pięknie) i do tego dwa śpiwory. Ponoć mu czasem chłodno było :)
Trzeba wstawać...
Kolejna próba rozpalenia ogniska, jak nie wieczorem, to rano, też super jest się ogrzać, ale tym razem pojawił się jakiś Pan, więc znowu rezygnacja...
Znowu kuchenka...
Co zrobić...
W każdym razie mięso dobre i sycące.
Do tego grube pajdy chleba!
Gotowy do powrotu.
Szkoda, że trzeba wracać...
Jesień.
I to, że jest mokro i zwykle pada, nie znaczy, że nie może być pięknie!
Szkoda tylko, że trudno znaleźć czas na takie wyjścia.
Nie wyjdę! :)
Na sam koniec znalazłem świeżo potrąconą kurę, to stwierdziłem, że wezmę, ale mama stwierdziła, że nie potrzebuje :)
Czekam na jak najwięcej takich wypraw, szczególnie kiedy w końcu w nocy mi ciepło!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz