piątek, 16 lutego 2018

Bushcraftowo #21 - Szałas i Morsowanie


Czas w las! 
Dawno nie było takiej wyprawy. Zapraszam!


Ostatnio wyjścia do lasu odbywają się u mnie dość rzadko, a na pewno nie tak często jak kiedyś.
Hamaki przejęły cały mój Bushcraft, aż prawie zapomniałem jak cudowny klimat ma szałas, szczególnie zbudowany w ten sam dzień, w którym zamierzamy w nim spać.

Cel był jeden. Zrobić bardzo porządny obóz, taki, w którym niczego nie brakuje.

Zapraszam na film: Budowanie Szałasu <---- "klik"


Wyruszyliśmy (szedłem razem z Kubą) około 9 rano. Mój zimowy śpiwór z Fjorda Nansena nawet skompresowany najbardziej jak się da, komicznie wygląda przy plecaku, który wcale nie jest mały :)


Po 25 minutach marszu doszliśmy jak zawsze do brzozowego lasku,w którym mimo braku liści czuć już początki wiosny, przez wysokie temperatury w zimie...


Jesteśmy już przed wejściem do lasu, o ile można tak to nazwać.  Jak zwykle przyjmuje nas przyjaźnie i od razu można się zrelaksować.


Najpierw poszliśmy sprawdzić co z paśnikiem, niestety nadal jest przewrócony i zaczyna się rozpadać, zapomniany las...


Jesteśmy na miejscu, temperatura 3 stopnie C.


Miejsce na mój obóz marzeń wybrane!
Według mnie idealnie nadaje się na zrobienie tutaj bazy, z dala od śmieci, ludzi, ścieżki i cywilizacji.
Jest to, to samo miejsce, w którym spaliśmy rok temu pod pałatką: Bushcraftowo #14 <---- "klik".

Do roboty!


Chciałem, żeby to miejsce od początku do końca było bardzo solidnie wykonane, żadnych kompromisów, więc zacząłem od przygotowania podłoża i wyrównania go.

Zapraszam na film: Budowanie Szałasu <---- "klik"

Od razu zamontowaliśmy także grubą brzozową belkę, która ma podtrzymywać cały dach, akurat obok lasu wycięto duży kawał brzozowego lasu, więc nie trzeba było daleko szukać.


W tym wszystkim pomogła mi saperka z tzw. "chińczyka", która o dziwno spisywała się świetnie!


Jak już mówiłem, żadnej fuszerki i malutkich patyczków, zbieranie drewna na szałas naprawdę wymęczyło nas obu. Nawet nabawiłem się kontuzji dłoni od 7 godzin rąbania drewna i przez 2 dni po tym nie mogłem mocno zacisnąć pięści, ale było warto!


Najpierw tylna ściana, oczywiście nie kładziemy tego, a wbijamy w ziemię na przynajmniej 10 cm. Zrobiliśmy też podporę po środku i ściankę po lewej stronie. Najważniejsze dla nas było to, żebyśmy zdążyli przez 17, o której miał zacząć padać śnieg, a my musieliśmy mieć pod czym się przed nim schronić :)

Zapraszam na film: Budowanie Szałasu <---- "klik"


Na nasze szczęście po ostatnich silnych wiatrach pospadało z drzew igliwie i dużo gałęzi połamało się, więc wystarczyło wejść na około 2,5 metra w górę po drzewie i zrzucić to co wisiało na nim.
Oczywiście na zdjęciu widać tylko niewielką część tego, czego potrzebowaliśmy. Starczyło nam na syk, nie powinno nic przeciekać, a najwyżej kiedy spadnie więcej, dołożę je, żeby jeszcze lepiej wyizolować dach.


Wszystko musi być solidnie wyłożone igliwiem, tak sobie postanowiłem, więc najpierw zabrałem się za wypełnianie ścianki, a Kuba w tym momencie zbierał więcej igliwia.


Po kilku godzinach roboty przy temperaturze w okolicach 0 stopni C, jesteśmy tak spoceni, że nasze kurtki i rękawice parują. Przerwa na zasłużony chleb, nic wielkiego, zwykła kromka, ale nie mamy czasu, naprawdę musimy mieć tempo, ja już nie czułem rąk i bolała mnie dłoń, lecz są rzeczy ważne
i ważniejsze, ból da się zignorować, jeśli myśli się o spaniu w mokrym śpiworze w niezbudowanym szałasie.


Słońce jest już nisko nad horyzontem, zostały dwie godziny do zachodu, mamy godzinę 14:30.


Przednia ścianka poszła jeszcze szybciej niż tylna, ponieważ był tutaj lepszy dostęp i łatwiej było wbijać kije, teraz tylko dobrze zaizolować wszystko igliwiem.

Zapraszam na film: Budowanie Szałasu <---- "klik"



Na dużej, spróchniałej sośnie, która nie ma prawie kory, znalazłem jeden duży, lekko zagrzybiały, ale jednak przydatny płat kory, który miał około 2 metrów długości, idealnie!


Na osłodę i w celu dodania sobie sił, czas na czekoladę... Całą tabliczkę czekolady :)


Na górę dachu położyliśmy delikatnie korę, która będzie całkowicie blokowała deszcz i śnieg i nic nie będzie przeciekać przez szczyt dachu, z niej cała woda spłynie po ściankach, ten kawałek kory, to najlepsze co mogło się nam przytrafić, jeszcze pod igliwiem w najważniejszych miejscach dołożyłem trochę kory dla jak najlepszej izolacji.


Szałas gotowy, jego budowa zajęła bardzo ciężkie i intensywne 7 godzin, a także parę siniaków, otarć i zmęczonych mięśni, ale było warto!
Jest dobrze wyizolowany, więc deszcz nie powinien dostawać się do środka, lecz jeśli znajdę więcej igliwia, to oczywiście dołożę je tutaj.

Zapraszam gorąco na film: Budowanie Szałasu <---- "klik"

Zdążyliśmy idealnie, bo o 17 dokładaliśmy ostatnie gałązki. Okazało się jednak, że śnieg wcale nie spadł.


Kolejną świetną częścią tej wyprawy, była moja chęć spróbowania morsowania w zimnej wodzie.
Postanowiliśmy iść nad rzekę, ale najpierw zebraliśmy dużo drewna na ognisko, żeby po powrocie mieć od razu czym ogrzać mnie jeśli było by z moją temperaturą bardzo źle.


Wybrałem miejsce gdzie chciałbym spróbować morsowania. Wziąłem nawet termometr, woda miała 4 stopnie C, czyli teoretycznie najmniej ile może mieć, jednak nie zniechęciło mnie to, przecież o to chodzi.


Na zewnątrz natomiast, zrobiło się -3 stopnie C, a tak wyglądała para wodna skraplająca się na wydychanym powietrzu z ust, całkiem chłodno, szczególnie jak zamierza się w tej temperaturze kąpać w rzece.


Oczywiście do sprawy podszedłem na poważnie, głowy nie zanurzam, nie robię z siebie twardziela, jestem w czapce, nie zanurzam rąk, tutaj nie ma co zgrywać kogoś kim się nie jest, morsowanie zaczyna się stopniowo.
Na brzegu czekało na mnie przygotowane do założenia ubranie, wcześniej krótka rozgrzewka, a w pogotowiu czeka folia NRC (koc ratunkowy).


Niestety były problemy ze złapaniem ostrości, więc mam tylko takie zdjęcie, jednak zanurzyłem się tylko do bokserek, wyżej nie dałem rady, moja psychika uległa :)
Nie uważam tego za porażkę, tak jak mówiłem, jest to stopniowa czynność, następnym razem wejdę głębiej, dłużej, aż kiedyś po szyję na pół godziny! Cieszę się, że spróbowałem i na pewno następnym razem powtórzę to. Stałem po uda w wodzie na -3 stopniach C przez około minutę, uważam, że jest to spory sukces w drodze do celu, po wyjściu na brzeg straciłem czucie w nogach, lecz po 10 minutach wróciło. 
Świetne przeżycie, polecam.


Jeszcze będąc nad rzeką stwierdziłem, że skoro robię naprawdę porządny obóz, to najlepiej i najbardziej klimatycznie było by obłożyć ognisko kółkiem kamieni.


Napełniliśmy plecak do pełna kamieniami i nieśliśmy to, ten kilometr do szałasu znad rzeki. Muszę powiedzieć, że świetny jest ten plecak, pomimo około 30 kg zawartości, nadal jest piekielnie wygodny.


Wróciliśmy i ułożyłem kamienie w kółko, przez co powstało piękne miejsce na ognisko, od tego momentu obóz zaczął wyglądać jak szablonowy przykład obozu z gier survivalowych.


Po 10 minutach ognisko zajęło się pierwszym płomieniem.


By po kolejnych 5 minutach bić kojącym ciepłem, które zawsze sprawia, że na twarzy pojawia się uśmiech, a odmrożone ręce znowu wypełnia ciepło.
Oczywiście tak duży płomień był tylko przez chwilkę, wszystkie małe patyczki sprawiły, że jest tak okazały, jednak to klucz do porządnego i szybkiego rozpalenia większych gałęzi.


Po chwili, jak oczekiwaliśmy, ogień zmniejszył się kilka razy, zaczął tworzyć się żar, a ognisko biło jeszcze większym ciepłem niż wcześniej, zawsze tak jest, rozpałka da duży ogień, lecz prawdziwe ciepło dają grubsze konary. Te największe kawałki, warto położyć koło ogniska, żeby przed dołożeniem do ogniska wysuszyły się jak najbardziej. Obok ognia standardowo położyliśmy rękawice, które w momencie zaczęły parować.


Najlepsze są te chwile, kiedy siedzi się przy własnej, zbudowanej przez siebie konstrukcji, przy ognisku, które ma w sobie coś magicznego, zazwyczaj tak mija mi ostatnie kilka godzin przed snem
w lesie.


Czas na upragnione, ciepłe i mięsne jedzenie, na które czekaliśmy cały dzień, lecz nie było czasu jeść!
Na obiadokolację był zrobiony przeze mnie kebab z kurczaka, a raczej cztery takie. Możecie sprawdzić jak zrobić takiego kebaba w lesie, w jednym z moich postów: Domowej Roboty Kebab w Lesie <---- "klik".


Dwa kubki do ogniska i tylko czekać na wrzącą wodę.


Ja zrobiłem sobie kawę z mlekiem, choć kawy nie pijam, ale w lesie, to moja tradycja :)
Bardzo przyjemnie przesiaduje się przy takim ognisku, kiedy mocno się żarzy, ponieważ chciałem napić się wody, ale była lodowata, więc położyłem kubek na minutę i już, gotowe. Czasem jest tutaj prościej niż w domu...


Pamiętajmy, by dbać o las i nie zaśmiecać go, ja zawsze biorę worek i zbieram to, co zostawiłem, a także śmieci, które napatoczą się po drodze, zostawianie syfu w lasach i nie tylko, to okropny zwyczaj.


Zaprojektowaliśmy szałas tak, aby zmieściły się na spokojnie dwie karimaty obok siebie, więc wszystko super wchodzi, na zdjęciu mój wielki śpiwór (wysłano mi za duży przez pomyłkę i ma ponad dwa metry długości), a Kuba dopiero będzie swój przygotowywał.


W środku jest jeszcze miejsce na plecaki i drewno na np. następny dzień, więc wszystko wyszło super.
Jeśli chodzi o zwierzęta, to też nie ma problemu, bo jedyne wejście do obozu jest od strony ogniska, a samo wejście do szałasu tym bardziej, zresztą zwierzęta leśne nigdy nie były problemem, a na swoim koncie jakieś 50 nocy w lesie mam :)


Dobranoc!
W nocy temperatura spadła do -4 stopni C, więc było bardzo ciepło.


Tak świeżo zbudowany obóz wyglądał następnego dnia, rano.
Miejsce na ognisko dodaje bardzo dużo klimatu.
Po przebudzeniu się wypiliśmy herbatę, nie rozpalaliśmy już ognia, więc było chłodno. Popiół
z węglem wyjąłem i zakopałem kawałek dalej, tak, żeby kamienie były gotowe na kolejne buszowanie :)
Chwilę później zaczął padać śnieg spóźniony o jakieś 16 godzin.

Jeszcze raz zapraszam na film: Budowanie Szałasu <---- "klik"


To był najlepszy wypad do lasu, jaki pamiętam!


























































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz