Pierwsza noc w hamaku... (Lesovik Duch).
Zobaczymy jak to będzie!
Koło godziny 15:00 wyszliśmy z Kubą w las.
Oczywiście już po drodze nie mogło zabraknąć zdjęć, a dokładnie w tym zbożu w nocy spłoszyliśmy przez przypadek wesołą gromadkę dzików.
Mieliśmy znaleźć nowe miejsce, gdzie kiedyś z Kubą zbudujemy porządny obóz.
Test hamaka też był w planach.
Tak wyglądało nasze prowizoryczne obozowisko, które ma zamienić się za kilka tygodni w schronienie z prawdziwego zdarzenia!
Zbudowałem Dziurę Dakotów, więc coś nowego też było i powiem wam, że chyba się w tym typie ogniska zakochałem :) (Dziura Dakotów <---- "klik")
Na relaks też znalazł się czas, a po kopaniu szpadlem jakiś czas, taki hamak, to istne zbawienie (dalej sądzę, że jest wygodniejszy od łóżka).
Teraz tylko herbata i musimy wracać po "pseudo tarpa" (tropik od namiotu).
Jesteśmy gotowi do nocy!
Ciekawe jak będzie z ciepłem, mam podkoszulkę, polar i kurtkę plus śpiwór... Test czas zacząć :)
Godzina 01:30
BOMBA!
Najlepsza zupa jaką w życiu jadłem i to zrobiona samemu.
Spodziewajcie się przepisu w przyszły piątek.
Taka dawka energii przed snem to jest coś.
Ach...
Poranek!
Można się porządnie ogrzać.
W nocy było 6-10 stopni, a w hamaku cudownie ciepło!
Standardowo herbata i nowość - puszka z polskich racji wojskowych ARPOL.
Klopsy w sosie grzybowym były super!
Trochę ryby, która została po zupie nie może się zmarnować.
Pycha :)
Wracając już przez las, wszystko budzi się do życia, a promienie przedzierają się przez drzewa.
Hamak zdał test?
Jak najbardziej! Takiej wygody nie doświadczyłem nigdzie indziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz